Gotowy na Jutro w Terenie – Podsumowanie
Pierwszy wyjazd pod szyldem GNJ w Terenie mamy już za nami. Działo się dużo, więc postanowiłem, że ten wpis będzie jedynie sprawozdaniem tego co działo się pomiędzy murami Fortu VII w Cybulicach małych. Osobiście bawiłem się wyśmienicie i mam nadzieje, że wszyscy uczestnicy bawili się równie dobrze. Ale przejdźmy do sedna. 24h wyjazd miał formułę otwartą co oznacza, że znalazł się czas również na wieczorną integrację a każdy mógł zaproponować swój element programu.
Po załatwieniu cateringu na wieczorną integracje, jaki niestety nie był przewidziany w testowanych francuskich racjach żywnościowych, wyruszyliśmy w stronę Cybulic Małych gdzie według planu mieliśmy spędzić 24h testując wyżej wymienione racje, Hobo Stove oraz nowe noże MoraKniv. Samochody zaparkowaliśmy jak nam się wydawało poza granicami parku (przed tablicą informacyjną o wstępie na teren KPN). Korzystając z dostępnego światła udaliśmy się na poszukiwanie pierwszego planu zdjęciowego. Podczas wyjazdu wraz z kumplami z formacji AlkoRegiment1 nagraliśmy dla was ponad 11GB materiału, z którego powstaną trzy oddzielne filmy. Każdy z nich będzie podstawą do oddzielnego wpisu poświęconemu testowanemu rozwiązaniu. Będą to kolejno:
– Unboxing oraz recenzja francuskich racji żywnościowych połączona z porównaniem do popularnego MRE
-Test prototypu Hobo Stove [GNJ]
– Porównanie noży Moraknive companion Heavy Duty vs. Nóż Mora of Sweden® Craftline Q Allround
Na pogodę mimo złych zapowiedzi nie mogliśmy narzekać. Wieczorna integracja pomimo zachmurzenia nie zakończyła się dla nas przymusowym prysznicem. Czas spędzony na powierzchni umilał nam tlący się w „Hobosiu” płomień.
W drugiej rundzie formuły 3×0,5 postanowiliśmy zagotować na nim wodę, co jak się okazało było dość proste. O wiele trudniejsze było nie wylanie jej potem, co udało się zrobić aż dwa razy. Ale ponieważ nie spieszyło się nam, zgodnie z zasadą do trzech razy sztuka podnieśliśmy rękawicę i przygotowaliśmy rozgrzewającą herbatę z prądem. Podczas trwania wyjazdu testowaliśmy francuskie racje żywnościowe, więc co do zagryzki musieliśmy ograniczyć się do tego co zapewnił producent racji. W moim wypadku były do daktyle i suchary z pasztetem. Niczym w chińskim domu wszyscy uczestnicy integracji dzielili się swoimi posiłkami tak, by każdy mógł wszystkiego spróbować. Bardzo pozytywne zjawisko, nikt nie przejmował się zarazkami czy brakiem kubeczka. Idealne oderwanie od codzienności.
Gdy zrobiło się już chłodniej postanowiliśmy udać się naszego pokoju wewnątrz fortu, który najprawdopodobniej sądząc po stopniu wysprzątania, często gości harcerzy i podobnych nam osobników. Wymościliśmy sobie nasze posłania i przystąpiliśmy do finału integracji z czeskim motywem w tle.
Rozmowę umilała nam paląca się zadziwiająco długo świeca survivalowa czas palenia ok (6h przy trzech knotach). Temperatura wewnątrz początkowo była bardzo przyjemna, z czasem jednak spadła do ok. 9 stopni Celsiusa.
Wewnątrz fortu panowała całkowita ciemność, była na tyle intensywna, że byłem zmuszony do sprawdzania czy mam zamknięte oczy czy nie. Niezależnie od ustawienia powiek nie widziałem różnicy.
Po nocy spędzonej na seansie masażu ultradźwiękami chrapania w systemie 5.1 dolby surround, spakowaliśmy nasze bety i udaliśmy się na śniadanie w miejsce wieczornej integracji. Hoboś już się rozgrzewał, pierwsze krakersy już za nami, gdy z krzaków wyłonił się Pan, którego nikt nie chciał tu zobaczyć. Był to Leśniczy (Straż Leśna) w patrolu mieszanym z cichym Aspirantem. Niestety kazali przerwać nam jak to określili „piknik” i odprowadzili nas do samochodów gdzie jak się okazało czekał na nas kolejny patrol z blankiecikami mandatowymi. Dowódca patrolu, niestety doszedł do wniosku, że włamaliśmy się na cudzą własność, a nasze samochody stoją na terenie parku. Nie miało dla niego znaczenia to, że nie wjechaliśmy za granicę parku oraz to, że nie ma oznaczeń informujących o zakazie wstępu na teren fortów. Strażnik, nie brał pod uwagę tego, że po sobie sprzątamy, nie zostawiamy śladów naszej obecności i postanowił wlepić nam mandat 2x250PLN dla kierowców. Gdy tylko patrole odjechały odśpiewaliśmy uroczyście „Kto nie skacze ten ze Straży Leśnej Hop! Hop! Hop!” i zgodnie z nakazem opuściliśmy teren parku. Resztę zdjęć dokończyliśmy u mieszkającego nieopodal Stanisława, który użyczył nam ogrodu do testów.
Martwi mnie podejście Strażników Leśnych. Nakładają kary na świadomych użytkowników, którzy nie szkodzą środowisku, a nie reagują na dzikie wysypiska, które otaczały nas podczas wystawiania mandatów. My zawsze zabieramy swoje śmieci ze sobą i do tego również Was zachęcam. Nie zostawiajcie po sobie przykrych śladów. Mam nadzieje, że kiedyś Straż Leśna wykorzysta lśniące paki swoich pickupów do czegoś pożytecznego (mam na myśli likwidacje wysypisk.).
Poza tym akcentem było ŚWIETNIE! Już niedługo filmy i opisy testów! Do zobaczenia na kolejnej edycji!
Was było łatwiej złapać… a Ci ze śmieciami się kryją. trzeba włożyć w to jakiś wysiłek.
Wiesz szczególnie, że nawet nie staraliśmy się ukrywać. Dzień wcześniej przeszła obok nas rodzinna wycieczka z dwójką dzieci… Ciekawe, już załatwiają im poprawczak za włamanie do KPN… Racja, wykazano efektywne działanie przy minimalnym nakładzie pracy… A mundur dalej czysty…