Tragedia Czarnobyla stała się inspiracją dla wielu post apokaliptycznych scenariuszy. Owiana grozą okolica do dziś przyciąga żądnych wrażeń poszukiwaczy przygód. Legendarne już miasto widmo czyli Prypeć stało się swego rodzaju ikoną środowiska post-apo. Wydarzenia z kwietnia 1986 stały się podstawą do stworzenie scenariusza Harcerskiego rajdu fabularnego Czarnobyl w którym wraz z Aresem uczestniczyliśmy.
Zapraszam na moją relację z Czarnobyla pod Warszawą…
Wszystko odbyło się na terenie opuszczonej jednostki wojskowej w miejscowości Czarna Struga. Był to rajd połączony z LARP-em więc klimat był bardzo ważny. Otaczające nas niszczejące budynki w połączeniu z odpowiednio ucharakteryzowanymi postaciami sprawiały, że klimatu nie brakowało. Nie chcieliśmy być gorsi i z radością wcieliliśmy się w postaci rodem z okolic zony. Jako stalker Siergiej wraz z moją sabaką Aresem, przemierzaliśmy skażone ziemie naszym wiernym automobilem. W trakcie przejazdu przez zonę zepsuło nam się auto i byliśmy uziemieni do czasu zdobycia części zapasowych. Pech chciał, że do awarii doszło w sercu lokalnego konfliktu. Rozbiliśmy nasz obóz i odpoczywaliśmy sobie w cieniu przy ognisku popijając świerkową herbatkę.
Nie pojechaliśmy tam tylko dla przyjemności, w imprezie uczestniczyliśmy jako team Gotowy na Jutro. Nasza postać była nastawiona na szkolenia survivalowe dla uczestników gry. Patrole, które nas odwiedzały mogły w zamian za wykonywanie różnych zadań z dziedziny outdooru i survivalu otrzymywać cenne informacje, które mogły im się przydać w dalszej rozrywce.
Przez pierwsze 2h nie działo się u nas praktycznie nic, spokojnie wypoczywaliśmy sobie na świeżym powietrzu. Lekko już przysypiałem gdy obudziło mnie warczenie wiernego ducha Aresa. Jego towarzystwo sprawiało, że nikt od tak nie podchodził do naszego obozu. Po tym jak Ares zaakceptował otaczające nas patrole, mogliśmy przystąpić do realizacji zadań. Rys fabularny mojej postaci, skupiał się wokół przygotowania obozu na dłuższe bytowanie. I w tym własnie celu wykorzystywaliśmy patrole uczestników.
Aby otrzymać cenne informacje, uczestnicy musieli wykonywać różnego rodzaju zadania z pogranicza outdooru i survivalu. W zależności od stopnia wykonania zadania otrzymywali różnej jakości informacje. Z racji na formę rozgrywki i ramy czasowe nie było czasu na bardziej ambitne zadania, ale jeśli ktoś był “głodny wrażeń” przy kolejnym podejściu dostawał zupełnie inne równie ciekawe zadania.
Pod naszym okiem uczestnicy wykonali między innymi
Piec rakietowy
Dakota Fire Hole (a tu materiał o Dakocie)
Szałas
I coś z czego byłem chyba najbardziej zadowolony czyli:
Improwizowany plecak, na zdjęciu widoczny jest tylko stelaż. Przestrzeń ładunkową wykonywało się z arafatki.
Plecak posłużył potem jako poroże do zgarniania mutantów.
Chwilami atmosfera była tak gęsta, że nie miałem nawet czasu robić zdjęć. Ilość interakcji z uczestnikami sprawił, że zapomniałem o dokumentowaniu ich pracy
Atmosfera panująca na naszym stanowisku była świetna. Patrole bawiły się dobrze, wykonując nasze zadania i wysłuchując historii na temat okolicznych anomalii. Niestety, żadna z przekazanych w zamian informacji nie była prawdziwa. Ze względu na to, że przez 80% naszej obecności w terenie nie mogliśmy nawiązać kontaktu z organizacją, brak mi było prawdziwych informacji, które mógłbym wymieniać. Mimo to mam nadzieje, że knute przez nas intrygi i domysły dostarczyły wszystkim sporo dobrej zabawy.
Po posiłku, role się odwróciły i wraz z Aresem przemierzaliśmy okolice w poszukiwaniu wrażeń. Na każdym kroku można było z kimś pogadać i wymienić doświadczenia związane z życiem w zonie.
Na pewno znalazłbym kilka minusów organizacyjnych(np. kiepska komunikacja), natomiast myślę, że nie są one tak istotne ze względu na poziom zabawy, który został zapewniony uczestnikom. Wszech obecna pirotechnika dymno-hukowa dopełniała tylko klimatu, który robił wrażenie.
Gratulacje należą się uczestnikom za poświęcenie i w czucie się w role. Wszystkie zadania, które przygotowaliśmy wykonane zostały bez marudzenia i większych problemów. Gratulujemy!
Czy warto jest uczestniczyć w tego typu imprezach? Myślę, że jest to bardzo fajna odskocznia od codziennych problemów. Można zapomnieć na jakiś czas na tym co nas otacza i dać się ponieść wyobraźni. Poza tym w tego typu formatach funkcjonuje rywalizacja, która jak wiadomo często łączy się z nagrodami. Tu również ich nie zabrakło. Do zwycięzców trafił naprawdę ciekawe kąski: Namiot, książki, zestawy turystyczne oraz z naszej puli naszywki Gotowy na Jutro i rozpałki Woodson Survival.
Imprezę polecamy i mam nadzieje, że za rok również uda nam się wpaść i trochę rozerwać!