Mam swój pogląd na wiele problemów i mam zamiar go przedstawiać i propagować. Chciałbym dziś znów napisać na temat istoty preppingu na przykładzie zmysłu słuchu. Jest ktoś zaintrygowany? To zapraszam.
Otóż dla mnie, istotą preppingu jest przygotowanie się do jak największej ilości sytuacji, które mogą wystąpić. Oczywiście mamy nadzieję, że te sytuacje nie wystąpią, ale gotowi być musimy.
Co ma do tego słuch? A ma. Ten zmysł pozwala nam zidentyfikować zagrożenie, rozpoznać kierunek, z którego przychodzi i jaki jest jego stopień.
Dzięki słuchowi, możemy rozpoznać skąd padł strzał, z jaką prędkością przybliża się do nas jakiś obiekt (np. samochód — fachowcy nawet rozpoznają w przybliżeniu jego markę). Słyszymy komara, zanim nas ukąsi i rozpoznajemy podłoże, po którym chodzimy. Jesteśmy w stanie ocenić głębokość studni (nie jesteśmy nietoperzami, ale możemy stwierdzić czy jest bardzo głęboka, czy nie). Innymi przykładami jest rozpoznawanie rozmiaru pomieszczenia. Lekarz, osłuchując pacjenta jest w stanie go pobieżnie zdiagnozować.
W jaki sposób słuch pozwala nam na lokalizacje jego źródła? Dzięki naszym uszom słyszymy przestrzeń i potrafimy zlokalizować w niej źródło dźwięku. Na tym etapie analizując lokalizacje i natężenie możemy również zobrazować przybliżoną odległość, która nas dzieli od jego źródła. Lokalizacja jest dokonywana przez mózg na podstawie analizy głośności dźwięku docierającego do każdego ucha i porównanie obu sygnałów. Kierunek jest określany na podstawie różnic głośności. Miejsce (odległość do źródła dźwięku) może być rozpoznane tylko wówczas, gdy jest to dźwięk o znanej głośności, np. klakson samochodu, wołanie innego człowieka. Jeśli jesteś ciekaw tego mechanizmu zamknij oczy i poproś kogoś by np. zastukał w dowolny przedmiot w waszym otoczeniu.
To tylko kilka przykładów sytuacji, kiedy słuch dostarcza nam jakichś informacji. Co to ma wspólnego z preppingiem?. Oto przykład bardzo interesujący.
W czasie wojny domowej w Angoli, Portugalczycy stworzyli oddziały złożone z Buszmenów. Miejscowi charakteryzowali się tym, że byli bardzo wytrzymali na warunki tam istniejące i byli dobrymi strzelcami oraz tropicielami. A że przy okazji zbierali uszy pokonanych wrogów to już mniej ważne (biblijny Dawid zbierał napletki wrogów i nikt nie ma do niego pretensji). Po drugiej stronie frontu znajdowali się Kubańczycy. Co się okazało? Otóż miejscowi byli w stanie USŁYSZEĆ swoich przeciwników z dużo większej odległości niż Kubańczycy ich. Wielokrotnie dawało im to cenną przewagę w trakcie zasadzek czy odpieraniu ataków. Nie raz pozwalało to wygrać walkę (a walki były tam ciężkie — przypadki brania w niewole były bardzo rzadkie)…
Mnie to nie dziwi, oni od dziecka wychowywali się w ciszy, przygotowywali się do polowań nocnych i przez to, przy okazji, trenowali słuch.
Odpowiedzcie sobie teraz na pytanie. Kto był bliżej idei preppingu Buszmeni czy Kubańczycy?
A co my robimy? Słuchawki na uszy i jazda. Telefon daje znać, że dźwięk przekracza dopuszczalny poziom, a co tam — przekroczyć… koncerty, ogólny szum wokół nas. Jazgoczący bez sensu telewizor i inne.
Ja wiem, żyjemy w miastach i szum jest elementem naszego otoczenia. Czy musimy sami sobie niszczyć słuch? Pozbawiać się zmysłu, który może nas ostrzec, dać nam dodatkowe minuty, od których będzie zależało nasze żyć lub nie? Może zdjąć słuchawki, ściszyć muzykę, unikać hałasu a co najważniejsze nie generować go. Czy to nie jest prepping? Czy to nie jest przygotowywanie się na rzecz nieprzewidzianą?
Na koniec historia z mojego własnego życia. Kiedyś wracając późnym wieczorem do domu (jedna z warszawskich sypialni) usłyszałem strzały. „Strzały? Automat?” – przemknęło mi przez myśl (nie nie jestem takim szpeniem, żeby odróżnić po dźwięku AK47 od M16). Sądząc, po kierunku i głośności strzały dochodziły z okolic pobliskiego kościoła (co samo w sobie już było trochę dziwne). Przyspieszyłem kroku i już za chwilę byłem w domu. Okazało się, że poza jedną osobą nikt z domowników ani z sąsiadów nie słyszał strzałów? Jedna osoba słyszała coś dziwnego, nawet poszła na balkon sprawdzić.
Co się działo? Następnego dnia podano informację, że w mojej okolicy kręcili film. Była tam scena strzelaniny. Okazało się przy okazji, że dobrze zinterpretowałem i sam dźwięk oraz miejsce wydarzenia. Kręcili w okolicy kościoła. I co? Myślę, że zachowanie moich domowników jest normą. Więc wojna mogłaby się zacząć, a ludzie by nie zauważyli. Ci, którzy by zauważyli z ciekawości wyszliby na balkony wystawiając się na kule i rykoszety. Czy trenowanie słuchu i dbanie o niego to nie jest prepping?
Oczywiście, że jest … szczególnie jeśli chodzi o wyczulenie zmysłów, które bezpośrednio odpowiadają, za wczesne ostrzeganie. W chwili w, której celowo się ogłuszamy i pogarszamy jakość naszego słuchu tracimy możliwość wcześniejszego wykrycia zagrożenia przez co możemy nie zdążyć odpowiednio wcześnie zareagować. Druga sprawa to znieczulica i niewiedza jaka panuje w społeczeństwie. Padły strzały? Mało kto się zainteresował, jeszcze mniej osób postanowiło zareagować czy po prostu uciec. W dzisiejszych czasach nie trudno o zagrożenie terrorystyczne. Powinniśmy umieć rozpoznawać zagrożenia i być na nie wyczulonym…
Przykładów mam więcej. Chociażby tegoroczny test systemu alarmowego miasta Warszawy. U mnie w pracy nikt nie słyszał syren. A stałem koło ludzi i się pytałem „Słyszysz syrenę?”. Nie słyszeli albo coś tam słyszeli, ale nie wiedzieli co. A syreny wyły… Większość uważa, ze nic na ma nie zagraża przez co domyślnie traktujemy tego typu sygnały jako nie znaczące. W czasach drugiej wojny światowej gdy było słychać świst syren Sztukasa nikt nie siedział spokojnie…
Co według mnie powinien robić preper? Powinien pracować nad sobą. Myślę, że metody pracy możemy podzielić na dwie kategorie. Metody pasywne, czyli: dbać o słuch, unikać zbędnego hałasu, samemu go nie generować. Bo ten może mu uratować życie. Metody aktywne: Uczyć się rozpoznawać dźwięki. Np. Siedząc w mieszkaniu starać się wyłowić z szumu każdy przejazd windy. Albo zwracać uwagę, z jakiej odległości słyszymy dźwięk dzwonka. Nawet prosta zabawa polegająca na tym, że jedna osoba chowa w mieszkaniu telefon a druga ma go odnaleźć na podstawie dźwięku dzwonka może wyrobić w nas uważność i zmysł lokalizacyjny (takie zabawy w lesie są bardzo przyjemne i jest to fajny sposób na spędzenie czasu z dzieciakami – bawiąc uczy, uczy bawiąc). Będąc na strzelnicy staramy się zapamiętać dźwięk, jaki wydaje z siebie konkretna broń. Myślę, że każdy z nas mógłby wymyślić masę takich praktyk.
Dlaczego tego nie robimy? Bo Ben Gryls o tym nie mówi? Bo to nie jest cool? Praca i samodoskonalenie nie jest cool i nic na to nie możemy poradzić.
To był pierwszy z serii artykułów o zaniedbywanych aspektach preppingu.
Prepping — czy to tylko noszenie dużego noża? Czy po prostu szykowanie się na nieprzewidziane… wszelkimi metodami?
A teraz dla czytelników Gotowego na Jutro Kod rabatowy do naszego sklepu
KOD: blackfriday2017
RABAT 10% na cały asortyment