Kiedy oglądam różne amerykańskie filmy na temat tropersów, zawsze dręczy mnie jedno pytanie. Wśród tych wszystkich karabinów, automatów, systemów wczesnego ostrzegania, laserów, bajerów zawsze pojawia się jedno pytanie – a czym ty człowieku rozpalisz ogień. Bez ognia jesteśmy bezbronni. Brak ciepła w nocy, brak możliwości zagrzania pożywienia czy nawet wypicia ciepłej herbaty zaczyna stanowić problem. Myślicie że dotyczy to tylko surwiwalu, noclegów w lesie. Ale rozpatrzmy taką sytuacje jaką jest prosta awaria prądu. Siedzimy sobie w domu i bach brakuje nagle zapadają ciemności. W tej sytuacji problem zagotowania wody na herbatę (nie będę tu wymyślał tak abstrakcyjnych problemów jak wygotowywanie narzędzi chirurgicznych) zaczyna być dokuczliwy. Jeśli mamy wśród siebie palacza to najprawdopodobniej problem nie istnieje, oni bez źródła ognia nie są wstanie funkcjonować. Ale przecież miłośnicy EDC powinni być w miarę możliwości samowystarczalni. A więc powinniśmy takie źródło ognia mieć przy sobie.
Jakie źródło ognia wybrać?
1. krzesiwo magnezowe – no fajny bajer, taki taktyczny. Że niby jesteśmy tacy pro. Ale szczerze – rozpalić tym ogień trzeba umieć. Tak więc nie polecam.
2 Różnego typu zapałki – bardzo często na wyposażeniu różnych zestawów surwiwalowych. Niestety bardzo nieodporne na warunki atmosferyczne i uzależnione od posiadania suchej draski. Następną ich wadą jest fakt, że są jednorazowe.
3 Zapalniczki – po to wymyślono zapalniczkę żeby ułatwić sobie życie. Zapalniczek jest kilka typów.
– zapalniczki benzynowe z legendarnym zippo na czele. Bardzo fajne są. Niektóre kultowe i bardzo szpanerskie. Ale to co szpanerskie nie zawsze jest niezawodne. Ich podstawową wadą jest paliwo, które trzeba często uzupełniać. A od zapalniczki której rolą jest bycie rezerwowym źródłem ognia, wymagamy tego żeby sobie spokojnie gdzieś tam leżała i czekała na sytuację która miejmy nadzieję nigdy nie wystąpi. Tak więc zapalniczka benzynowa jako codzienny bajer, ale nie jako wyposażenie alarmowe
– Zapalniczki gazowe – nie tak fajne jak benzynowe, ale pozbawione ich podstawowej wady – paliwa (czyli benzyny) gaz jest o wiele bardziej ekonomiczny, oraz łatwo się przechowuje. A więc same zalety. No może nie do końca – zapalniczki gazowe dużo lepiej sprawują się na otwartej przestrzeni przy silnym wietrze. Ale na pewno da się ten problem jakoś ominąć. Tak więc nasz wybór powinien paść na zapalniczkę gazową. I tu mamy nadal pewne możliwości. Według mnie powinniśmy kupować zapalniczki piezoelektryczne, ponieważ są one bardziej niezawodne niż te na kamień. Po drugie zapalniczka powinna być jednorazowa. Zaworek jest jeszcze jednym elementem, który może ulec uszkodzeniu, a nas obowiązuje zasada “prostsze jest lepsze”. Po trzecie najlepiej żeby zapalniczka była przezroczysta – wtedy nie zagrozi nam „nagły” brak paliwa. Dobrze by było też żeby palnik był wysuwany, bo ułatwi nam to przypalanie różnych przedmiotów bez opalania sobie dłoni. Zapalniczka powinna być prosta bez dodatkowych elementów w postaci świecących diod lub otwieraczy do butelek. Osobiście byłem świadkiem sytuacji, kiedy w czasie próby otwarcia butelki taką zapalniczką ta się rozszczelniła i uwolniła chmurę gazu.
– należy też wspomnieć tu o zapalniczkach żarowych. Wydają się one idealne ponieważ bez problemu dają sobie radę z trudnymi warunkami pogodowymi, ale ich budowa nie jest tak prosta jak zwykłej zapalniczki gazowej, a to powoduje ich większą awaryjność.
Reasumując, Powinniśmy posiadać kilka prostych zapalniczek gazowych. Dwie, trzy w DZSR (domowy zestaw szybkiego reagowania) tak aby być samowystarczalnym w przypadku awarii prądu. Dwie małe zapalniczki powinniśmy mieć na wyposażeniu plecaka.
Myślicie, że problem jest wymyślony? Nie, byłem osobiście na spływie kajakowym gdzie żaden jego uczestnik nie palił papierosów. Większość grupy dotarła na miejsce biwaku wieczorem, a ja wraz z drugą grupą mieliśmy stawić się tam następnego dnia. Kiedy przybyliśmy tam kilkanaście godzin później, pierwsze pytanie które padło brzmiało “Czy ma ktoś z nas zapałki lub zapalniczkę, bo oni od wczoraj siedzą bez ciepłej strawy”. Okazało się że i w mojej grupie nikt nie pomyślał o źródle ognia. I pewnie byśmy tak kombinowali, gdyby nie fakt że nauczony doświadczeniem gubionych zapalniczek miałem maszynkę gazową wyposażoną w piezoelektryczną zapalarkę. W najbliższym miasteczku kupiliśmy kilka zapalniczek gazowych, które rozwiązały nasz problem.
Zippo mają w sobie to coś. Uwielbiam się nią bawić, ale niestety w plecaku niestety się nie sprawdza. Benzyna bardzo szybko wyparowuje…
oczywiście można mieć metalowy pojemnik z zapasem. Ale benzynówka + puszka to prawie 250 g. A dwie zapalniczki gazowe to dużo mniej. A plecak powinien być jak najlżejszy…
Nie zapomnij o konieczności wymiany kamienia, który wbrew pozorom dość szybko się w nich zużywa. Zastanowiłbym bym się jeszcze nad zapalniczką/palnikiem żarowym. Ale tu również rozmiary…
Zippo mają w sobie to coś. Uwielbiam się nią bawić, ale niestety w plecaku niestety się nie sprawdza. Benzyna bardzo szybko wyparowuje…
oczywiście można mieć metalowy pojemnik z zapasem. Ale benzynówka + puszka to prawie 250 g. A dwie zapalniczki gazowe to dużo mniej. A plecak powinien być jak najlżejszy…
Nie zapomnij o konieczności wymiany kamienia, który wbrew pozorom dość szybko się w nich zużywa. Zastanowiłbym bym się jeszcze nad zapalniczką/palnikiem żarowym. Ale tu również rozmiary…
wododporne zapałki ? (jest cos takiego na aukcjach), ale nie wiem jak się sprawdza, nie testowałem.
Zawsze można zrobić samemu takie sztormowe zapałki. Jak odkopiemy się z obecnego materiału to nagramy fimik DIY jak zrobić takie zapałki.
wododporne zapałki ? (jest cos takiego na aukcjach), ale nie wiem jak się sprawdza, nie testowałem.
Zawsze można zrobić samemu takie sztormowe zapałki. Jak odkopiemy się z obecnego materiału to nagramy fimik DIY jak zrobić takie zapałki.