Aby zacząć opowiadać o survivalu należy zacząć od podstaw, od tego czym tak naprawdę jest. W słowniku pod hasłem „Survival” znajdziemy tłumaczenie – przeżycie, przetrwanie (wojny, katastrofy, nagłej samotności na odludziu, itd.). Dla każdego ma on jednak inne znaczenie. Dla jednych oznacza kompleksowe przygotowanie oraz umiejętność przeżycia w trudnych warunkach, dla innych siedzenie na kanapie i oglądanie popularnych programów Pana Gryllsa. Oczywiście oba tłumaczenia są poprawne. Nie można jednak zapominać, że survival jest obecny w naszym życiu na każdym jego etapie. Począwszy od pierwszego oddechu po ostatnie tchnienie. To właśnie poznając i wykorzystując nowe umiejętności w celu ułatwienia sobie życia, nieświadomie rozwijamy swoje zdolności przetrwania. Dla mnie survival poza klasycznym tłumaczeniem słownikowym jest wiedzą na temat moich możliwości, sposobem na radzenie sobie z codziennymi i niespotykanymi problemami. Daje mi on również wiele radości, pozwala poczuć się wolnym i niezależnym. To właśnie wiedza i wolność są dla mnie istotą survivalu. Oczywiście tak jak już wcześniej wspomniałem – dla każdego ma on jednak odmienne znaczenie.
Survival w terenie nie wymaga od nas abyśmy rozpalali ognisko przy pomocy prymitywnych metod lub budowania schronienia (do którego konstrukcji posłużą nam np. żebra zabitego kamieniem i sznurkiem zwierzęcia). Jasne, że posiadanie tak zwanych umiejętności niskopoziomowych jest bardzo cennym atrybutem w szkole przetrwania, natomiast nie warto sobie na siłę utrudniać wykonywanych czynności tylko dlatego, że wygląda to bardziej pr0. Należy pamiętać, że celem survivalu jest przeżycie, a żeby żyć należy rozsądnie gospodarować zasobami energii, a nie lansować się w towarzystwie grupy ocalałych. Podobnie jak z baterią w telefonie – im bardziej ją obciążasz tym szybciej padnie. Więc jeśli mamy do wyboru kilka opcji wykonania tej samej czynności, zawsze powinniśmy wybrać ten wariant, który pozwoli nam zaoszczędzić jak najwięcej energii. Ale gospodarka energetyczna to już raczej temat na osobny wpis. Tak samo jak odpowiednia wiedza i logiczne myślenie w survivalu ważne jest wyposażenie. Jeśli jesteśmy świadomi istniejących zagrożeń umiejmy się przed nimi zabezpieczyć np. poprzez przygotowanie odpowiedniego sprzętu lub zgromadzenia zapasów.
W chwili, w której pisze tego posta, mija 3 godzina gdy nasze gospodarstwo domowe jest odcięte od dopływu prądu, wody i centralnego ogrzewania. Jednak dzięki wcześniejszemu przygotowaniu, nie stanowi to dla nas większego problemu. Posiadamy odpowiednie zapasy: wody, baterii, świeczek i wszystkiego tego co pozwoli nam bezproblemowo wyczekiwać usunięcia usterki. Ze względu na wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia podobnych awarii w przyszłości, w najbliższym czasie na pewno poświęcę sporo uwagi odpowiedniemu przygotowaniu na takie ewentualności.
Mam nadzieje, że moje uwagi będą dla was cenne i sprawią, oraz zmniejszą dyskomfort związany z tego typu nieprzyjemnościami.
Tymczasem oszczędzając energię w laptopie żegnam się z Wami i zachęcam do napisania w komentarzach czym dla Was jest survival i czy potraficie czerpać z niego przyjemność.
Czołgiem!
P.S
Niestety nie starczyło energii by zamieścić ten post wczoraj. Awaria trwała do 6 rano…
Powinieneś mieć notebooka bez podświetlanej klawiatury i z systemem który zużywa mniej prądu… albo poszukać ręcznej ładowarki. Do plecaka to się nie . nadaje, chociaż pamiętasz mam w domy taką małą ręczną ładowarkę do komórki. Ciekawe czy jeśli można byłoby podłączyć to poprzez np. ręczną wiertarkę to czy dałoby się podtrzymać notebooka.
Notebook nie jest aż tak strategicznie ważny. Był rozładowany po całym dniu użytkowania i nie dał rady:) Jako zapasowe źródło prądu do telefonu dowolnej rzeczy zasilanej na USB polecam przenośny power bank.
powerbank – to przejściowe rozwiązanie – on też może być rozładowany
http://www.conrad.pl/Radio-outdoorowe,-wielofunkcyjne-Soulra-TurboDyne-Axis,-latarka-LED,-%C5%82adowarka-USB.htm?websale8=conrad&pi=394764
nie ufaj technologii